Aurora Borealis – to coś takiego co nie jest łatwo znaleźć, ciężko opisać i jeszcze ciężej sfotografować.
Wybraliśmy się w lutym w 2100 kilometrową podróż do Finlandii, do Sirkka, przekonani że zorza polarna to coś co na nas czeka. Wszyscy chcieli śniegu mrozu i sauny. No i zorzy.
Długie noce i krótkie dni a zorzy nie ma, a coś trzeba robić. Bo gdzie lepsze miejsce na jazdę na skuterach śnieżnych! Gdzie lepsze miejsce na łowienie ryb na zamarzniętym jeziorze. Skuter nie taki straszny jak go malują… tak do 100km/h potem faktycznie zaśnieżony świat trochę za szybko się przemieszcza za zaparowaną ze strachu szybką kasku. Ryby – są, i to pyszne.
No bo gdzie przejechać się psim zaprzęgiem, jak nie w Finlandii. Na saniach chwilami zastanawiasz się kto lepiej się bawi: Ty, czy psy zadowolone, że w końcu się przebiegną.
A zorzy… dalej nie ma….
I gdzie zakosztować zimowego śnieżnego off roadu jak nie w krainie śniegiem zasypanej po pas. Coś wspaniałego. Zakopujesz się i… wchodzisz pod samochód odkopując go ze śniegu, wstajesz i…. otrzepujesz śnieg i czysty wsiadasz do samochodu! No rewelacja. I tak drugi raz, trzeci, piąty jedenasty 5 godzin później stwierdzasz, że przejechane zostało 2349 metrów…
Ognisko – jak najbardziej, tylko po godzinie jest jakieś 80 cm poniżej powierzchni, na której stoisz.
Pijesz drinka z colą – to pij, bo jak potrzymasz jeszcze chwile na -28 stopniach to masz lody.
Aurora. Wyczekiwana, a nie ma. Szybka decyzja spojrzenie na „prognozę” gdzie może być widzialna i już gnamy na jej spotkanie. Tym miejscem okazało się oddalone o 450 kilometrów norweskie Tromso!
I jest… takie coś dziwne zielone, spływające jakby znikąd na ziemię i przechodzi w zielone fale. Co ciekawe aparat fotograficzny tego rodzaju widmo odzwierciedla zupełnie inaczej niż oko człowieka. Co by nie mówić – widok dosłownie nieziemski w naszej części Europy niespotykany.
Prawdziwa, w Polsce dawno niewidziana zima. -28 stopni, a my w kąpielówkach. Śnieg, na który bezpiecznie skaczesz wychodząc z sauny.
A na koniec nie można by zapomnieć o jedynym prawdziwym Świętym Mikołaju z Laponii – tym mieszkającym w Rovaniemi.