Skip to main content

Projekt Round The World 2018-2024 rusza w przyszłym roku z kopyta.

Po zakupie i przeróbkach trzech Land Cruiserów 95 postanowiliśmy je przetestować w naturalnym dla nas środowisku. Z braku czasu na dłuższe testy wybraliśmy Ukrainę i Rumunię. Założenia były proste: sprawdzić auta w trasie i terenie. Zaplanowaliśmy track i 10 września przed północą ruszyliśmy w kierunku Ukrainy.

Przekroczenie granicy w Dorohusku przebiegło bardzo sprawnie i już byliśmy na Ukrainie. Połykając kolejne kilometry zboczyliśmy z trasy i dojechaliśmy do rejonu Czarnobyla. Zwiedzanie tego osobliwego miasta to odrębny plan na inny, krótszy wyjazd, zrobiliśmy zatem kilka zdjęć, zakupiliśmy magnesy i ruszyliśmy dalej w kierunku Kijowa. Miasto okazało się być pełne skrajności, zarówno tych architektonicznych jak i ludzkich. Warte zobaczenia. Kolejnym punktem była Odessa, do której dojechaliśmy gdy już się ściemniało. Pozostawiliśmy auta i udaliśmy się na piesze zwiedzanie tego przepięknego kurortu, pogoda i humory nam dopisywały.

Z naładowanymi bateriami ruszyliśmy w drogę do Kiszyniowa, gdzie na najlepszym mołdawskim złomie u naszego kolegi Ivana zaplanowaliśmy jak zwykle bardzo klimatyczny nocleg. Był pyszny balsam, baranina, gitara i rozmowy do rana. Następnego dnia, przekraczając granice Rumunii wjechaliśmy w wyższe partie Karpat, gdzie na łonie natury rozbiliśmy nasz biwak. Pokonując kolejne tamy i wąwóz Bicaz wjechaliśmy na trasę Transfogaraską, jedną z ulubionych dróg asfaltowych w Europie. Na szczycie kupiliśmy miejscową bryndzę, suszoną wołowinę i dalej udaliśmy się na Transalpinę.

Późniejsza część trasy po Rumunii przebiegała już niemal wyłącznie po bezdrożach,gdzie staraliśmy się bezskutecznie złowić ryby za to skutecznie sprawdziliśmy działanie wyciągarek i kinetyków. Było coraz bardziej terenowo, kolejnym etapem była wspinaczka górska, bo inaczej nazwać tego nie można. Drapki usypane kamieniami, gigantyczne ciągnące się kilometrami trawersy i błotniste zjazdy doprowadziły nas do malowniczego miejsca – opuszczonej bacówki. Tam zaplanowaliśmy nocleg, a rano był nasz pierwszy LIVE, gdzie nasz kucharz serwował śniadanie. Mogliśmy odetchnąć z ulgą, plan został wykonany w 100%.

Powoli skierowaliśmy się na Węgry, później Słowacja i polskie góry. Auta spisywały się świetnie, jest kilka niedoskonałości do poprawienia ale to tylko drobiazgi. Już wiedzieliśmy, że jesteśmy gotowi na czerwiec 2018.

To co ma wydarzyć się później brzmi nieco groźniej – trasa w jedną stronę to około 13.000 kilometrów ;-). No nic, duch w narodzie nie ginie…

Inne wyprawy:

Translate SITE »