Po zakupie i przeróbkach trzech Land Cruiserów 95 postanowiliśmy je przetestować w naturalnym dla nas środowisku. Z braku czasu na dłuższe testy wybraliśmy Ukrainę i Rumunię. Założenia były proste: sprawdzić auta w trasie i terenie. Zaplanowaliśmy track i 10 września przed północą ruszyliśmy w kierunku Ukrainy.
Przekroczenie granicy w Dorohusku przebiegło bardzo sprawnie i już byliśmy na Ukrainie. Połykając kolejne kilometry zboczyliśmy z trasy i dojechaliśmy do rejonu Czarnobyla. Zwiedzanie tego osobliwego miasta to odrębny plan na inny, krótszy wyjazd, zrobiliśmy zatem kilka zdjęć, zakupiliśmy magnesy i ruszyliśmy dalej w kierunku Kijowa. Miasto okazało się być pełne skrajności, zarówno tych architektonicznych jak i ludzkich. Warte zobaczenia. Kolejnym punktem była Odessa, do której dojechaliśmy gdy już się ściemniało. Pozostawiliśmy auta i udaliśmy się na piesze zwiedzanie tego przepięknego kurortu, pogoda i humory nam dopisywały.
Z naładowanymi bateriami ruszyliśmy w drogę do Kiszyniowa, gdzie na najlepszym mołdawskim złomie u naszego kolegi Ivana zaplanowaliśmy jak zwykle bardzo klimatyczny nocleg. Był pyszny balsam, baranina, gitara i rozmowy do rana. Następnego dnia, przekraczając granice Rumunii wjechaliśmy w wyższe partie Karpat, gdzie na łonie natury rozbiliśmy nasz biwak. Pokonując kolejne tamy i wąwóz Bicaz wjechaliśmy na trasę Transfogaraską, jedną z ulubionych dróg asfaltowych w Europie. Na szczycie kupiliśmy miejscową bryndzę, suszoną wołowinę i dalej udaliśmy się na Transalpinę.
Późniejsza część trasy po Rumunii przebiegała już niemal wyłącznie po bezdrożach,gdzie staraliśmy się bezskutecznie złowić ryby za to skutecznie sprawdziliśmy działanie wyciągarek i kinetyków. Było coraz bardziej terenowo, kolejnym etapem była wspinaczka górska, bo inaczej nazwać tego nie można. Drapki usypane kamieniami, gigantyczne ciągnące się kilometrami trawersy i błotniste zjazdy doprowadziły nas do malowniczego miejsca – opuszczonej bacówki. Tam zaplanowaliśmy nocleg, a rano był nasz pierwszy LIVE, gdzie nasz kucharz serwował śniadanie. Mogliśmy odetchnąć z ulgą, plan został wykonany w 100%.
Powoli skierowaliśmy się na Węgry, później Słowacja i polskie góry. Auta spisywały się świetnie, jest kilka niedoskonałości do poprawienia ale to tylko drobiazgi. Już wiedzieliśmy, że jesteśmy gotowi na czerwiec 2018.