Wyścig z czasem
Sobota była dniem relatywnie spokojnym i nastawionym na regenerowanie sił. Przejechaliśmy tylko 400 km. Na mapie znaleźliśmy jezioro, które jednak okazało się być wielkim bagnem z milionami komarów, więc oddaliliśmy się 15 km i zadecydowaliśmy się na nocleg na leśnej polanie. Skutkiem tej decyzji był pierwszy kleszcz. Na szczęście jesteśmy dobrze przygotowani. Mieliśmy zamrażacz i dwa rodzaje szczypiec, dzięki którym udało się go wyciągnąć w całości. Na kolację była zupa zacierkowa na wędzonym boczku, potem czas na nocne drivenfarowców rozmowy.
Niedzielę rozpoczęliśmy od pysznego i pożywnego śniadania – kurczak masala z kaszą bulgur. Celem na ten dzień był Nowosybirsk, czyli 1225 km do przejechania. Dzięki pomocy miejscowych udało nam się zaoszczędzić trochę czasu omijając niedogodną trasę. Nie obeszło się jednak bez przeszkód. Na naszej trasie leżało zwalone drzewo, które musieliśmy pociąć i usunąć z drogi.
Temperatury są już milsze, od 16 do 21 stopni. Różnica czasu miedzy nami a Polską to obecnie 4 godziny. Niestety, drogi są coraz gorsze. Liczne dziury i wyrwy mocno zwalniają nasze tempo, na co nie możemy sobie pozwolić. Musimy zdążyć na prom do Japonii, który przecież nie będzie nas czekać.
Od początku wyprawy przejechaliśmy już 4.700 km. W planach mamy chwilę oddechu nad Bajkałem, ale z naszych wyliczeń wynika, że musimy jechać całą noc, co daje nam mocno w kość. Oczywiście nie zamierzamy się poddawać. Nigdy nie myśleliśmy, że to przedsięwzięcie będzie łatwe. Ostanie z miast, jakie odwiedziliśmy – Omsk – zaskoczyło nas swoim bogactwem i przepychem. Centrum tętniło życiem mimo niedzielnego wieczoru.