Skip to main content

Praca zawodowa na wyprawie – cztery zasady pracujących podróżników – amatorów

W zasadzie od kiedy pamiętam, to z kim bym nie rozmawiał o podróżowaniu to zawsze jednym z argumentów „na nie”, jest brak czasu. Generalnie się z tym zgadzam i to może być problem… choć trzeba przyznać, że z takim problemem również można walczyć.

Nie każda praca daje się zrobić zdalnie z poziomu laptopa ale w każdej pracy niezbędny jest kontakt czy to telefoniczny czy mailowy. W naszym składzie mamy całe spektrum różnych zawodów i nie ma nikogo, kto by nie musiał nawet w najdalszym zakątkuświat  poświęcić choć chwili na sprawy zawodowe. Tak Wojtek, który buduje i wymienia instalacje hydrauliczne, jak Grzesiek, który jest szefem kuchni, nie mówiąc o innych do których dzwonią klienci lub ich pracownicy. Trzeba zatem uznać, ze czas musi być podzielony na bycie „tu i teraz” na wyprawie ale po trochu też na bycie zaangażowanym w to co się dzieje w firmie. Po prostu trzeba na czas spojrzeć bardziej praktycznie i wycisnąć z niego co się da.

Sam kiedyś hołdowałem opinii, że „urlop to urlop”  a na urlopie się nie pracuje.

Twierdziłem, że firma powinna sama sobie radzić, że przecież jak mnie nie będzie kilka dni to nic się nie stanie. Ogólnie tak jest ale czasem krótki mail załatwia sprawę, która „wytopi” mnóstwo czasu pracownikowi, który Cię zastępuje. Wyłączanie telefonu tylko dlatego, że „urlop to urlop” dziś wydaje mi się już podejściem dalece nieżyciowym. Jak pokazało kilka ostatnich wyjazdów, nawet na końcu świata można usiąść do pracy i nie ma się czego wstydzić. W końcu mamy do wyboru dwie opcje – jechać i czasami popracować w podróży lub nigdzie nie jechać i zostać w pracy. Jak dla mnie wybór jest oczywisty. Co to więc za różnica czy jesteś podróżującym pracownikiem czy pracującym podróżnikiem. Cała sztuka polega na tym aby nie stawiać wszystkiego na jedną kartę. Żaden z nas dziewięciu w Drivenfar nie może rzucić pracy i objechać świata z plecakiem przez kilka lat bo to nierealne, choć niezwykle kusząco. Cieszymy się tym, że możemy go objechać po swojemu co czasem oznacza również konieczność zdalnej pracy.

Z naszego skromnego doświadczenia wynika kilka prostych zasad, które sprawiają, że praca i bycie w kontakcie z firmą nie staje się motywem przewodnim całego wyjazdu, a jednocześnie nie porzuca się całkiem spraw bieżących w firmie i będzie do czego wrócić.

Po pierwsze sprzęt:

nie bierz starego komputera na wyjazd. To nielogiczne, żeby brać ze sobą najstarszy i rzadko używany komputer bo może mu się „coś stać”. Na wyjeździe pracujesz w ekstremalnych warunkach i z tego powodu najlepiej, żeby sprzęt był super-sprawny. Nie oznacza to, że musi być wypasiony (jeśli takiego używasz na co dzień to rzeczywiście zostaw go w domu) ale musi być w miarę nowy, mieć dobrą baterię i nie wieszać się, nie mieć przetartego kabla itd. Jeśli o to nie zadbasz, to zanim usiądziesz do właściwej pracy, stracisz mnóstwo czasu na samo włączenie, naprawę ładowarki, zrestartowanie itd. To wszystko się na pewno właśnie w podróży zawiesi i finał będzie fatalny. Krótko mówiąc: potrzebujesz otworzyć laptopa, wysłać maila i zamknąć laptopa. To musi być proste do wykonania na kolanach, pod drzewem czy na parkingu. Oczywiście może mu się coś stać…ale to samo grozi Twojemu telefonowi, paszportowi, aparatowi. Jeśli chcesz lub (jak wolisz), musisz pracować…to musisz też mieć narzędzia.

Musisz mieć również na uwadze, że grozi Ci noszenie laptopa jeśli będziesz bał się go zostawić w aucie czy hotelu więc do kompletu musisz wyposażyć się w dobry (co nie oznacza duży) plecak. Najlepiej wodoodporny bo różnie to bywa.

Kończąc wątek sprzętu – na stałe do tego plecaka przypisz komplet kabli i małą przetwornicę. Wtedy wiesz, że planowane 15 minut kontaktu z biurem nie skończy się kilkugodzinną walką o włączenie komputera i, że będziesz mógł zareagować wtedy kiedy będzie potrzeba, nawet jak wyładuje się bateria. W myśl zasady „chcesz pokoju, szykuj się na wojnę” bądź gotowy na poważną pracę, a zapewne pójdzie gładko i bez stresu.

Po drugie:

zadbaj o Internet. My w Drivenfar mamy co najmniej 9 powodów, żeby mieć dostęp do Internetu. Jeden ważniejszy od drugiego stad nasze ciągłe poszukiwania rozwiązania idealnego….ale takiego nie ma. O tym chyba warto napisać odrębny artykuł ale w skrócie mówiąc ćwiczyliśmy już taki Internet międzynarodowy zabierany z domu i taki lokalny kupowany w kraju gdzie akurat jesteśmy. Najlepiej mieć oba te rozwiązania a i tak będą miejsca, gdzie nie będzie sieci wcale…i oczywiście te miejsca są przeważnie najpiękniejsze.

Po trzecie:

nie ukrywaj się z tym, że pracujesz. To nic złego. Nie można oczywiście wszystkich angażować w swoje zawodowe problemy i nie ma po co robić z tego wspólnej sprawy ale powiedzmy sobie szczerze: to, że akurat jedziesz przez Syberię, jesteś na promie do Korei czy przemierzasz Australię jest również zasługą tej firmy, która właśnie czegoś od Ciebie potrzebuje. Nie oznacza to, że musisz być „na oriencie” cały czas ale zawsze jest ktoś zaufany w pracy kto może napisać Ci krótkiego smsa: „hej, spójrz na @” i często to wystarczy. Takie hasła – klucze regulują co jest w danej chwili ważne, a co mniej ważne. Nie chodzi przecież o to aby na bieżąco sprawdzać pocztę w poszukiwaniu pracy do zrobienia ale o to aby zareagować i pomóc gdy jest taka potrzeba w firmie. To oczywiście trzeba przed wyjazdem omówić, ustalić kiedy sytuacja jest wyjątkowa, a kiedy nie. Wszystko jest do zrobienia i warto to przemyśleć.

Po czwarte:

staraj się być wsparciem wtedy gdy Twoi współpracownicy tego potrzebują, a nie wtedy, kiedy Tobie się wydaje, że to jest potrzebne. Jesteś daleko, nie wszystko wiesz i nierozsądne jest nowatorskie podejście, czy wdrażanie nowych pomysłów, wiedząc, że zaraz może skończyć się zasięg. Lepiej na chwilę ograniczyć się do pomagania niż próbować zdalnie sterować procesami. Owszem, czasami trzeba coś „uruchomić” ale wiadomo, że to trudne i ryzykowne. Trzeba mieć tego świadomość zanim zarządzisz zmianę dostawcy Internetu lub postanowisz kogoś awansować…

Nie ma złotej zasady pracy zdalnej, szczególnie gdy robisz to raz czy dwa razy do roku ale to co powyżej napisane warto co najmniej wziąć pod uwagę.

Wyjeżdżając daj w firmie jasny przekaz: będę w miarę możliwości w kontakcie w razie jak będziecie potrzebować mojego wsparcia. Wszyscy wiedzą, że będziesz na pustyni i nie zawsze będziesz miał zasięg…ale istotne jest abyś miał ze sobą telefon i był gotów go odebrać jak zadzwoni.

Jak już zdołasz oswoić się z tym, że nie do końca zostawiasz firmę w której pracujesz, to za chwilę być może okażę się, że ta wyprawa na którą się wybierasz wcale nie musi być tak ryzykowna dla firmy…a kto wie, może wtedy żadna wyprawa nie będzie zbyt długa…

Masz pytania? napisz do mnie: szymon@drivenfar.com

Translate SITE »