Pieszo wiele byśmy nie zobaczyli, dlatego auta w sposób naturalny stały się bardzo ważną częścią naszego pomysłu na zwiedzenie najdzikszych zakątków świata.
Często słyszymy pytanie czemu wybór auta padł akurat na takie a nie inne. Wiadomo, że funkcjonują co najmniej trzy grupy zwolenników samochodów „terenowych” czyli LAND ROVER, samochody japońskie (Toyota, Nissan) oraz JEEP.
Wydawałoby się, że w grupie dziewięciu facetów wybór nie będzie prosty i każdy będzie miał dużo ciekawego do powiedzenia a jednak…. decyzja zapadła w dwie minuty i była jednogłośna. Po przejechaniu wspólnie ponad 200 tys. km wiedzieliśmy jakie mamy oczekiwania.
- niezawodność oraz prostota konstrukcji
- popularność – dostępność części, łatwość naprawy w każdym zakątku świata
- wygoda podróżowania – ilość miejsca, prędkość przelotowa, hałas wewnątrz itd.
- Dzielność w terenie
- Ekonomia – cena zakupu, zużycie paliwa, ceny części zamiennych, dostępność akcesoriów do przebudowy itd.
Mieliśmy Nissana Patrola, którego wygody podróżowania i przestronności na pewno nie zapomnimy ale był powolny w trasie, dużo palił i nie występował z automatyczną skrzynią biegów. Mieliśmy Ładę Nivę, która okazała się dzielniejsza w terenie od większości renomowanych aut terenowych ale o słowie „komfort” ciężko w ogóle wspominać. Jeździliśmy również Pick-up’ami (Hilux i Navara), których przestrzeń bagażowa i lekkość na marokańskich wydmach była nieoceniona za to ilość miejsca w kabinie była zbyt mała. Mamy też doświadczenie z Land Roverem (Discovery), który zepsuł się 80km od wyjazdu z domu choć zawsze był ulubionym samochodem do jazdy. JEEP z kolei nie jest zbyt popularny w Azji czy Afryce co dyskwalifikuje tą markę do naszych celów.
Był i Land Cruiser 90…..
no właśnie…. ten samochód dał nam dużo do myślenia. Ogólnie dobry w każdych warunkach choć nie wszędzie najlepszy. Nikt go specjalnie nie polubił ale też nikt złego słowa nie powiedział. Największą i jedyną oczywistą wadą był słaby silnik (3.0 diesel 125KM). O ile w terenie ta moc była wystarczająca o tyle w trasie było to zwyczajnie męczące.
Wyszliśmy z założenia, że auta idealnego nie znajdziemy bo takiego nie ma i kupujemy najbardziej uniwersalną TOYOTĘ LAND CRUISER J9 ale ciut nowszą 95-kę z mocniejszym silnikiem. Pogodziliśmy się z faktem, że dodatkowa moc oznacza nowocześniejszą (niekoniecznie lepszą dla nas) technologię wtrysku D4D jednak 163 zamiast 125KM warte jest ryzyka.
Uznaliśmy, że potrzebne nam będą trzy jednakowe auta, do których skompletujemy jeden uniwersalny zestaw zapasowych części zamiennych. Każde ma mieć silnik D4D 163KM, automatyczną skrzynię i skórzaną tapicerkę (praktyczna w utrzymaniu). Wszystkie z jednego roku produkcji.
Do zakupu wyznaczony został Marcin vel „Wytryk” bo zna się na handlu samochodami i targowaniu ceny oraz Artur vel „Królik”, który posiada wiedzę mechaniczną i wie na co patrzeć.
Szybko okazało się, że LAND CRUISER to specyficzny model na naszym rynku. Egzemplarze w dobrym stanie i normalnej cenie sprzedawały się szybciej niż byliśmy w stanie dojechać do sprzedającego a te w złym stanie lub w „kosmicznych” cenach nas nie interesowały. Zaczęliśmy polowanie w dosłownym tego słowa znaczeniu. Wszyscy mieliśmy ustawione powiadomienia o każdej nowej ofercie w dostępnych portalach internetowych a wyjazd na oględziny organizowany był w trybie pilnym.
Zakupy były prawdziwą przygodą ale jedna historia jest godna opowiedzenia.
Pojawiła się oferta sprzedaży u jednego z autoryzowanych salonów Toyota. Zielone auto na fotkach prezentowało się przepiękne, pierwszy właściciel, kupione w polskim salonie, bezwypadkowe. Taki rodzynek sprzedawany był w programie „Toyota pewne auto”. Wyjazd naszej ekipy zakupowej był w tym przypadku natychmiastowy a nawet był pomysł zapłaty przelewem w ciemno… „z góry” by takie cacko nam nie umknęło.
Po przyjeździe na miejsce do ASO Toyota (ufff zdążyliśmy) wprowadziliśmy to piękne zielone auto na podnośnik by obejrzeć je od spodu. To co zobaczyliśmy wprawiło nas wszystkich w osłupienie. Pracownik salonu uprzejmie nas przeprosił po czym zadzwonił do właściciela Land Cruiser’a i poprosił by natychmiast zabrał swoją własność z terenu salonu.
Do transakcji doszło ale już bezpośrednio z właścicielem i to po znacznym obniżeniu ceny. ASO Toyota nie chciała uczestniczyć w sprzedaży takiego „okazu”.
Nasze wszystkie Toyoty nazywamy kolorami czyli CZARNA, ZŁOTA i ZIELONA ale tylko ta ostatnia nazywana jest zamiennie…. ZIELONA lub RUDA
Wszystkie auta trafiły do zaprzyjaźnionego mechanika i zostały zmodyfikowane według naszej koncepcji. Założenie było proste czyli pozostawienie samochodów w specyfikacji prawie fabrycznej bo tylko taka umożliwi pokonanie długich i bezawaryjnych dystansów a ewentualne naprawy będą najmniej kłopotliwe.
Po kilku tysiącach km przejechanych w poszukiwaniach naszych trzech samochodów mamy (prawie) wymarzony komplet. Nie z jednego rocznika i nie wszystkie ze skórzaną tapicerką ale każde okazało się dobrą bazą na auto wyprawowe.
Nasze modyfikacje:
- snorkel + filtr odśrodkowy typu „safari”
- zawieszenie kpl. – amortyzatory AmadaXtreme + sprężyny Dobinson, wszystkie elementy gumowe zastąpione tulejami z poliuretanu. Auto podniesione o 2”
- wyciągarka ESCAPE EVO EWB 12000LBS (hamulec zapadkowy) + lina syntetyczna (10mm x 25m)
- osłona dolna (stalowa) – chroni chłodnice, silnik, drążki kierownicze
- opony typu AT: GOODYEAR WRANGLER 265/70R16 112T AT/SA+
- bagażnik dachowy z namiotem
- zabudowa bagażnika