Skip to main content

Gotowanie w podróży – opowiada Szef Kuchni Drivenfar

Zanim wyruszymy w kolejny etap „podboju” świata musimy dokładnie się zapakować – to oczywiste. Dotyczy to w równym stopniu ekwipunku typowo wyprawowego jak  sprzętu kuchennego i zapasów żywności. Ważne jest by wszystko było pakowane w sposób przemyślany i uporządkowany  tak by na postoju można było łatwo z niego skorzystać. Jednym słowem musimy wiedząc gdzie co się znajduje. Dobry plan pakowania to podstawa. Na pustkowiu raczej nie znajdę sklepu z AGD by dokupić brakujący drobiazg. Ideałem jest by wszystko co związane z kuchnią i gotowaniem było w jednym samochodzie. To wiele upraszcza.

Pakujemy się na 2 dni przed wyjazdem bo jest co robić.

Na wyprawę zabieramy średnio ok. 400 kg żywności. Podstawą są produkty o długiej przydatności do spożycia (dacie minimalnej trwałości) czyli kasze, makarony, ryż, sosy w puszkach i konserwy. Zabieramy także wodę w baniakach, którą uzupełniamy w miarę możliwości w trakcie wyjazdu.

Potrawy przygotowuję na maszynce gazowej bez dostępnych blatów roboczych. Przeciętnej gospodyni może wydać się to niewyobrażalne ale nie dysponuję właściwie lodówką. Mała turystyczna nie pełni takiej funkcji ani nie ma takich gabarytów jak chłodziarka domowa.

W naszej podróżniczej kuchni królują dania jednogarnkowe: makarony z mięsem lub rybą z puszki a także różnego rodzaju kaszotta.

Warunki, w jakich przygotowuję posiłki są dość skromne i nie ma  miejsca na wyszukane zachcianki ani specjalne diety. Wiem,  że każdy z moich kolegów ma inne upodobania kulinarne ale tu trzeba znaleźć złoty środek i podawać dania uniwersalne. Czasem udaje się przygotować tradycyjne 3 posiłki dziennie by innym razem mieć czas na ledwie jedno danie kiedy musimy nadgonić stracony czas. Jeśli postój jest dłuższy obiad jest dwudaniowy.

W podróży do Japonii, przemierzając Rosję mijaliśmy 8 stref czasowych, tym samym wygospodarowaliśmy czas na wyłącznie jeden posiłek. W takiej sytuacji danie musi być pożywne i kaloryczne. Długotrwała podróż w trudnych warunkach jest wyczerpująca. Nigdy nie zabrakło nam jedzenia i udaje mi się dobrać odpowiednie proporcje by niczego nie wyrzucać. Mimo spartańskich warunków dokładam wszelkich starań by moja kuchnia smakowała kolegom. Jak powiedział S.Dali : „Można nie jeść w ogóle, ale nie można jeść źle”.

Wysiłek się opłaci kiedy koledzy  chwalą moje dania twierdząc, że czasem na wyprawie jadają lepiej niż w domu. Podkreślam słowo „czasem” by nie stracić sympatii wspaniałych kobiet moich kumpli 🙂. Zupełnie na marginesie dodam, że serwując danie mówię do wszystkich: „ podano, a jeśli komuś nie smakuje, mnie to nie interesuje” a przynajmniej tak to brzmi na potrzeby wpisu bo słowa są troszkę inne.

W temacie zmywania sprawa jest prosta. Nie używamy naczyń jednorazowych a skoro ja nastałem się „przy garach” to dyżury na zmywaku ma reszta ekipy. Tu niech się panowie dogadują między sobą

Masz pytania? napisz do mnie: grzegorz@drivenfar.com

Translate SITE »